Dorosłe niedorosłe dzieci - 31.08.2018r.
Zainspirowana sugestią czytelniczki mojego poprzedniego artykułu dotyczącego wychowania dzieci, pozwolę sobie odnieść się dziś do kwestii relacji pomiędzy dorosłymi dziećmi a ich rodzicami. Wychowanie dzieci jest procesem niewątpliwie długoletnim, jednak nawet ono ma kiedyś swój kres, psychologowie różnią się zdaniem w kwestii długości i sensu oddziaływań wychowawczych rodziców na dzieci, jedni mówią, że dzieci chłoną od nas najwięcej przez pierwsze trzy lata swojego życia, inni, że proces ten trwa do 12-13 roku życia, jeszcze inni, że dzieci wychowujemy do ich pełnoletniości. Ktokolwiek miałby z nich rację, jedno jest pewne, zawsze prędzej czy później nadchodzi moment, gdy dzieci są już dorosłe i rodzice nie mogą/nie powinni już dłużej ich wychowywać i wpływać na ich życie. Każdego dnia pracując z moim dorosłymi pacjentami prowadzę trudne rozmowy na temat ich trudnych relacji z rodzicami. Relacje te często są bardzo skomplikowane, pełne bolesnych emocji, żalu i cierpienia. Wśród naszych rozmów niezwykle ważną i powtarzającą się kwestią jest temat powinności dorosłych dzieci wobec rodziców. Zdarza się, niestety nie rzadko, że powinności te i zobowiązania utrudniają a czasem wręcz uniemożliwiają dorosłym ludziom założenie swojej własnej rodziny, bądź też, nawet jeśli uda im się taką rodzinę założyć, to ponosi ona bolesne konsekwencje braku odseparowania się dorosłych dzieci od rodziców. Zaznaczam, że opisuję tu sytuację gdy rodzice są sprawni, zdrowi i samodzielni i nie potrzebują na co dzień pomocy swoich dzieci. Dawno temu przeczytałam gdzieś wspaniałe zdanie, nie wiem niestety kto jest jego autorem, jednak treść jest tak bezcenna w temacie, że pozwalam ją sobie przytoczyć „ dziecko jest jak gość w twoim domu- nakarm, naucz i puść wolno”. Szanowni czytelnicy być może to co teraz napiszę jest banałem, jednak w swojej pracy codziennie przekonuję się, że dla niektórych osób takie podejście jest nowością, często też prowadzi do uwolnienia i wyzwolenia z bolesnych więzów emocjonalnych. DZIECI RODZIMY DLA ŚWIATA, A NIE DLA SIEBIE. Oznacza to, że nawet najczulsza i najsilniejsza relacja między matką czy ojcem a dzieckiem musi z czasem uleć pewnemu osłabieniu a także zmianie i ustąpić miejsca nowym relacjom w życiu dorosłego dziecka. Nasze dorosłe dzieci mają prawo budować sobie swoje życie po swojemu, nie uwzględniając nas- rodziców w swoich planach, mają prawo się wyprowadzać, przeprowadzać, emigrować, zmieniać pracę i wybierać sobie partnerów życiowych, planować rodzicielstwo w swoim czasie, robić karierę lub nie, zmieniać zdanie, błądzić i decydować za siebie. Upraszczając : dorosłe dzieci mają prawo być dorosłe! Niestety dość często trafiają do mnie małżeństwa będące u kresu wytrzymałości i rozważające rozwód. Gdy w wywiadzie dopytuję o relacje rodzinne, okazuje się np. że trzydziestoletni mąż codziennie jada obiady w domu swoich rodziców, żeby nie robić przykrości mamie, która co rano dzwoni go na ten obiad zaprosić, ignorując przy tym potrzeby żony. Albo że czterdziestoletnia córka prowadzi codzienne rozmowy telefoniczne z matką czy ojcem, trwające nieraz ponad godzinę, w których relacjonuje rodzicom szczegóły swojego pożycia, słucha ich porad i krytyki wszelkich zachowań swojego męża. Nie są to sytuacje niestety rzadkie. Wierzę, że rodzice tych małżonków mają dobre intencje, wierzę, że chcą wesprzeć i pomóc swoim dzieciom, jednak poziom szkodliwości takich relacji sięga głęboko i daleko. Bardzo trudno byłoby komukolwiek zaangażować się całkowicie w dwie pełnoetatowe prace równocześnie, jeszcze trudniejsze jest życie równocześnie w dwóch rodzinach. Dorosłość jest momentem, gdy dzieci opuszczają dom rodzinny i budują swoje własne rodziny. Jest czasem, gdy rodzice powinni się wycofać z pierwszego planu, umożliwić dzieciom zdobywanie nowych doświadczeń i budowanie swoich własnych nowych relacji z innymi. Osobną kwestią jest zaangażowanie dziadków w wychowywanie wnuków. I tu znów jak wyżej to rodzice a nie dziadkowie decydują o tym jak będą wychowywać swoje dzieci. Pomoc dziadków jest wspaniała i potrzebna, pomoc jednak, a nie wyręczanie. Podpowiedzi a nie wymuszanie jedynie słusznych rozwiązań. Kwestię tę jednak będę na pewno w przyszłości poruszać odrębnie, gdyż jej powaga tego wymaga. Chcę zasygnalizować w tym artykule, że tak samo jak dla małych dzieci ważna jest bliskość rodziców, taka samo dla dzieci dorosłych ważna jest od rodziców zdrowa odległość. Drodzy rodzice dorosłych dzieci- pozwólcie dzieciom żyć osobno i po swojemu, drogie dorosłe dzieci – zadbajcie o swoją uprawnioną przestrzeń i wolność! Hanna Kornas