
Chciałabym dziś odnieść się do kwestii, która właściwie od dawna już mnie niepokoi, ale ostatnio w mojej ocenie przybiera na sile. Kwestią tą są relacje miedzy kobietami. Od kilkunastu lat prowadząc terapie zarówno kobiet jak i mężczyzn, mam możliwość posłuchać i poprzyglądać się temu jak kobiety i mężczyźni traktują osoby swojej płci. Widzę tu smutną dysproporcję. Mężczyźni- pewnie nie jest tak zawsze i nie w 100%, odnoszę wrażenie, że niestety jednak znacząco częściej niż kobiety, solidaryzują się z innymi mężczyznami, są wobec nich wyrozumiali, empatyczni, współczujący, rozumieją motywy kierujące innymi mężczyznami i okazują im wsparcie. Kobiety natomiast przedstawicielki swojej płci traktują dużo gorzej. Nieraz ze smutkiem słucham o tym, jak jedne kobiety twierdzą, że inne że kobiety są „ słabe” „ złośliwe” „ podłe”, że „ nie można im ufać”, „nie można na nie liczyć”, że „są źródłem wszelkiego zła”. To nie są cytaty jedynie z moich pacjentek, słyszę takie teksty również u przyjaciółek, koleżanek, czy w przypadkowych rozmowach. Tematem powracającym jest to, że jeśli dojdzie w małżeństwie do zdrady, to w oczach kobiet, właśnie my kobiety zawsze jesteśmy temu winne, albo jako zdradzane żony „ widać nie dbała o męża”, albo jako kochanki „ to wszystko przez nią, gdyby ona nie ukradła mi męża, to on byłby nadal ze mną”, tu oczywiście pada szereg epitetów na kobiety, które często przecież same są ofiarami, bo mężczyzna nie przyznał się, że ma żonę, lub twierdził, że jest w trakcie rozwodu.
Zjawisko to jest dla mnie smutne i nie napawa optymizmem, z jednej strony widzę bawiące się ze sobą dziewczynki w przedszkolu, zakochane w sobie przyjaciółki z okresu szkolnego a potem nagle te przyjaźnie przechodzą we wrogość. Właśnie wrogi stosunek do kobiet płynący od innych kobiet, tak bardzo mnie niepokoi. Co się takiego wydarza w drodze naszego dojrzewania, że z dziewczynek spędzających ze sobą całe dnie wyrastamy na kobiety, które nie znoszą innych kobiet?
Czytając komentarze na różnych forach internetowych napotykam na bardzo agresywne i niszczące komentarze dotyczące kobiet „ leniwa krowa , nie chce jej się pracować i cale dnie spędza w domu”, „ pracoholiczka, egoistka, po co rodziła dzieci, jak teraz nie chce z nimi spędzać czasu”, „ rozlazła i zaniedbana”, „ maniaczka fitnessu i niewolnica zdrowego odżywiania”, „ grubaska”, „ kościotrup”, „ wymalowana lala”, „ zaniedbaluch”. Gdy bliżej przyglądałam się temu zjawisku dostrzegłam niestety, że autorami tych tekstów zazwyczaj nie są mężczyźni, nienienawidzący kobiet, a właśnie inne kobiety, dla których każdy powód do skrytykowania innej kobiety jest dobry. Smutne to zjawisko, tym większą budzi moją niezgodę, że sama jestem kobietą i żyję wśród innych kobiet.
Stawiam sobie od dawna pytanie co jest tego przyczyną , ale też jak przełamać ten proceder, jak zachęcić kobiety, żeby były dla siebie wsparciem, żeby czerpały z siebie nawzajem, ze swojej siły i mądrości.
Drogie kobiety, to do Was szczególnie kieruję dziś swój apel, bądźmy dla siebie dobre, dla siebie nawzajem i dla samych siebie. Bo moja intuicja niezmiennie mi podpowiada, że u źródeł tej niechęci kryje się często poczucie gorszości, niższości i brak akceptacji dla siebie i swoich słabości.
Patrzmy na siebie życzliwiej, okazujmy sobie wsparcie i wyrozumiałość, ale też dostrzeżmy jak wielka siła kryje się w kobiecości i jak wspaniale jest z niej korzystać i czerpać. Wtedy świat stanie się miejscem dla nas lepszym a życzliwsze spojrzenie i wsparcie innych kobiet niejednej kobiecie może pomóc w zmaganiach z niełatwą czasem codziennością. Hanna Kornas