
Jak żyć w pandemii i nie zwariować…
Drodzy czytelnicy marzec dobiega właśnie końca, mija zatem rocznica od ogłoszenia na świecie, wyjątkowego i znanego wcześniej jedynie z filmów fantastycznych stanu, zwanego pandemią. 13, no może 14 miesięcy temu, nikt w Polsce, a pewnie i w wielu innych krajach nie był w stanie przewidzieć, ani wyobrazić sobie, jak będą wyglądały kolejne miesiące, a teraz już lata. Człowiek to jednak stworzenie odporne, silne i umiejące się dostosować do każdych warunków. Chociaż wokół chaos i sprzeczne zarządzenia szaleją na całego, frakcje wierzące w pandemię, nie wierzące, przerażone, ignorujące, buntujące się i negujące rosną w siłę i więcej nas ostatnio dzieli niż łączy, to jednak jedno jest pewne - trwamy jako ludzkość dalej! W moim gabinecie temat pandemii pojawia się już coraz rzadziej, właściwie jedynie przy okazji kolejnych zmian w obostrzeniach. Oznacza to, że coraz lepiej odnajdujemy się w tej szalonej nowej rzeczywistości. Nie zamierzam udawać, że nic się nie stało i nie dzieje, wręcz przeciwnie - wiele osób przeżywa osobiste tragedie życiowe, zdrowotne, rodzinne, finansowe, zawodowe. Bardzo im wszystkim współczuję. Chcę jedynie tchnąć w Was trochę nadziei i optymizmu. Pandemia na pewno kiedyś się skończy. „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”.
Jak jednak doczekać tej normalności i przysłowiowo „ nie zwariować”? Gdybym tylko miała jakąś złotą poradę pomocną dla wszystkich z pewnością już dawno bym ją podała. W miejsce cudownych porad napiszę coś banalnego - bądźcie moi drodzy dobrzy dla siebie i innych. Uśmiechnijcie się serdecznie do siebie w lustrze co rano i do pani w Biedronce, i nawet do pana policjanta, który sprawdza, czy jesteście na kwarantannie w domu. Popatrzcie z życzliwością na innych, nie szukajcie w ich zachowaniu złych motywów. Nie wymagajcie od siebie rzeczy niemożliwych. Czas mamy taki, że trzeba przetrwać a nie zostać wirtuozem gitary i trenerem fitnessu, tylko dlatego, że spędzamy więcej czasu w domu. Zadzwońcie do kogoś bliskiego, posłuchajcie co mówi, co porabia, i sami też podzielcie się z nim swoimi troskami. No i oczywiście nie wstydźcie się umówić do psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry gdy poczujecie, że tego potrzebujecie.
Przed rokiem w marcu byłam autentycznie przerażona tym co się dzieje, niewiedza, lęk o zdrowie, lęk o moich bliskich, o moją pracę spędzał mi sen z powiek. Dziś mam ten lęk już dobrze zaopiekowany i ukojony. Zawdzięczam to bliskim mi ludziom, rodzinie, przyjaciołom i moim ukochanym współpracownikom, których tu serdecznie pozdrawiam. No i jeszcze mojej macie do ćwiczeń, bo chociaż daleko mi do perfekcji w tym względzie, to jednak właśnie dzięki zwolnieniu tempa życia przez pandemię mogę na niej pospędzać chociaż kilka minut dziennie, do czego i was gorąco zachęcam w ten przedwiosenny czas.
Hanna Kornas