
W moim gabinecie ostatnio coraz częściej spotykam się z nasileniem lęku zarówno u pacjentów, jak i członków ich rodzin. Źródłem tego lęku paradoksalnie jest wizja kończącej się pandemii. To na co wszyscy tak zgodnie wyczekiwaliśmy, staje się coraz bardziej realne i budzi oprócz radości, także mnóstwo obaw. Ponad rok izolacji, pracy online, zdalnego nauczania, ograniczenia życia społecznego, wyjazdów i normalnego funkcjonowania, spowodowało, że myśl o powrocie do rzeczywistości sprzed pandemii budzi niepokój. Młodzież, dzieci i nauczyciele obawiają się powrotu do szkoły, pracownicy korporacji obawiają się, że z powodów ekonomicznych pozostaną już na stałe przy pracy w domu. Przedsiębiorcy boją się czy uda im się odbudować firm, które jeszcze rok temu prężnie działały. Introwertycy boją się powrotu do relacji międzyludzkich. Każdy ma swoje demony i powody do lęku.
Chcę jasno napisać, że ten strach, niepokój, niepewność są absolutnie normalne, powszechne i dotyczą wielu spośród nas. Tak to już jest w ludzkiej naturze, że boimy się nowego i nieznanego. Nigdy jeszcze nie żyliśmy w świecie po pandemii, możemy się więc obawiać jak sobie w nim poradzimy. Ale też w ludzkiej naturze jest ogromna zdolność do adaptacji. Niewątpliwie nikt przed dwoma laty nie wyobrażał sobie, że będzie umiał żyć w pandemii. Teraz też z pewnością każdy z nas w swoim tempie odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Nie śpieszmy się, bądźmy życzliwi dla siebie i innych! Wiosna w tym roku bardzo nieśmiało przebija się przez zimowe chłody i jesienne słoty, ale mimo tej nieśmiałości i powolności jednak nadchodzi! Niebawem będziemy znów spoglądać w swoje niezamaskowane twarze. Wypatrujemy na nich życzliwości i serdeczności a każdemu z nas łatwiej będzie się zaadaptować do nowej sytuacji.
Hanna Kornas