O ludzkiej, wyjątkowej naturze - 07.05.2021r.
Od ponad dwudziestu lat pracuję jako psycholog, kilka lat krócej jako psychoterapeutka. Na studiach psychologicznych interesowałam się bardzo ludzką naturą i próbowałam zgłębić jej tajemnice. Jeśli dodam jeszcze, że już w liceum wybrałam profil psychologiczny to okaże się, że zainteresowanie psychologią towarzyszy mi w życiu od dobrych trzydziestu lat. Całkiem to spory kawałek czasu. Niestety dość nieudolny ze mnie widocznie odkrywca, bo nadal nie wypracowałam jakichś szablonów mojej pracy i każdy pacjent to ciągle dla mnie nowe odkrycie, nowy człowiek, nowa historia i nowe wyzwanie. Gdybym miała poszukać jakichś tematów przewodnich w mojej pracy, wspólnych elementów czy chociażby powtarzających się problemów, to jednak na pierwszym planie pojawia mi się w głowie temat emocji, czucia, odczuwania, uczuć, nastrojów. I oczywiście wpływu emocji na funkcjonowanie i samopoczucie. Nasze wychowanie i edukacja przez wiele lat nie były nastawione na naukę odczuwania i rozumienia emocji. A przecież prawie wszyscy, poza osobami ze specyficznymi i jednak bardzo rzadko występującymi zaburzeniami, rodzimy się ze zdolnością do odczuwania emocji. Z czasem socjalizacja, edukacja i wychowanie powodują, że pewnych emocji czuć nie chcemy. Czasem tak bardzo, że prawie nam się to udaje. Piszę prawie, bo chociaż niektórzy twierdzą, że nigdy się nie boją, inni, że nie odczuwają smutku, jeszcze inni, że się nigdy nie złoszczą, to jednak zaprzeczanie tym emocjom nie powoduje, że przestajemy je odczuwać. Nie chcę tu zanudzać wykładami o emocjach, w dobie internetu łatwo znaleźć potrzebne informacje. Chcę jednak napisać o parze bardzo ciekawych i często przez pacjentów zamienianych emocjach, jakimi są złość i lęk. Już Zygmunt Freud zauważył, że ludzie, którzy się notorycznie wściekają prawdopodobnie próbują w ten sposób zaprzeczyć swojemu lękowi a osoby, które są ponad miarę zalęknione najczęściej tłumią ogromne pokłady złości. Rozmawiam z moimi pacjentami o tej zamianie, na początek dość często spotykam się z niezgodą, zaprzeczeniem a czasem szyderstwem. Cierpliwie jednak dalej zachęcam do zgłębiania tematu. Finalnie zazwyczaj okazuje się, że Freud miał rację. Dla wielu osób pomysł, że mieliby przyznać się przed sobą czy kimkolwiek do strachu czy złości jest tak przerażający, że wolą nadal tłumić swoje prawdziwe emocje. Tłumienie to niestety nie jest bezkarne, to przed czym uciekamy dość często nas w końcu dopada. Tłumienie i zaprzeczenie jakimkolwiek emocjom ma długofalowe konsekwencje zdrowotne, ale o tym może innym razem . Wracając do lęku i złości warto zauważyć, że nie jest dziełem przypadku, że kobiety wolą się przyznawać i odczuwać lęk a mężczyźni wolą się złościć niż bać. Jeden z moich synów mając raptem kilka lat rozpaczliwie bał się pobierania krwi. Poszliśmy na badanie, a on pełen lęku i przerażenia mu się poddał. Po badaniu bardzo pochwaliłam syna za ten ogromny akt odwagi, a on mi na to odpowiedział, że wcale nie jest dzielny tylko tchórzliwy, bo się bał i płakał. Długo rozmawialiśmy wtedy, że odwaga nie ma nic wspólnego z niebaniem się a wręcz przeciwnie , bać się i mimo to coś zrobić - to jest dopiero bohaterstwo. Z kolei znane mi różne dziewczynki i kobiety z wielką niechęcią przyznają się do czucia złości, wściekłości czy gniewu. Wychowanie i nasza kultura robią nam tu niestety wiele złego. Zachęcam każdego z was do przyjrzenia się swoim emocjom, uczuciom, do dania sobie prawa do czucia wszystkich a nie tylko wybranych emocji. Dziewczyny mogą się wściekać! I te małe i te duże. A chłopaki mogą się bać! Dajmy sobie samym i innym ludziom również prawo do bycia ludzkimi. Hanna Kornas