
W poszukiwaniu świętego Graala
Niedzielny poranek powitał mnie (podobnie jak sobotni, środowy czy poniedziałkowy) widokiem mojego krążącego pod drzwiami psa, jednoznacznie czekającego na spacer, marszobieg a najlepiej dynamiczny bieg. Zapakowałam go więc do auta, dorzuciłam kosz na grzyby, oraz Grzybiarza Towarzyszącego, gdyż potrafię się zgubić dosłownie wszędzie, a tym bardziej w lesie. Pocieszam się tym, że w swoim gabinecie psychoterapeutycznym, dla odmiany się raczej nie gubię i jestem dość sprawną towarzyszką, a czasem i przewodniczką pacjentów poszukujących dróg wyjścia, z sytuacji, które takich dróg pozornie nie posiadają.
Wyruszyliśmy więc we troje na poranną niedzielną przygodę do lasu. Bardzo kocham leśne wędrówki, bardzo też kocham zbieranie grzybów, ale w tej drugiej miłości uczciwie przyznaję, jestem dość nieskuteczna. Kiedy wędrowaliśmy po lesie moje myśli poszybowały w kierunku świata, człowieczeństwa, filozofii i oczywiście mojej pracy. Bardzo często trafiają do mojego gabinetu nieszczęśliwi, samotni, zagubieni ludzie. Ludzi ci przychodzą, chociaż nadziei na poprawę swojego stanu mają już bardzo mało, a czasem prawie ją stracili. Zapraszam ich wtedy do podróży w poszukiwaniu Świętego Graala, czyli czegoś nieznanego, niepewnego, może nawet jedynie mitycznego, ale niewątpliwie dającego szczęście. Podróż warto zacząć od określenia jej celu. Dla wielu osób to najtrudniejszy etap. „Czego chcesz od życia ?", „czego potrzebujesz?", „do czego zmierzasz?", „czego ci brakuje?" to pytania, które łatwo zadać, a trudno na nie odpowiedzieć. Jesteśmy jako ludzie dość podobni, chcemy spokoju, szczęścia, miłości, bliskości...Czasem się tych potrzeb wstydzimy, a czasem, jeśli nie udało nam się ich zaspokoić to zaprzeczamy, że je mamy. Cierpliwie zachęcam, „szukajmy razem czego potrzebujesz!". Te poszukiwania szczęśliwie zazwyczaj kończą się sukcesem i tu zaczyna się kolejny etap podróży. Jeśli już wiem czego chcę, to pozostaje mi po to wyruszyć. Zaspokajanie swoich potrzeb, realizowanie marzeń, planów i celów, bardzo przypomina wędrówkę po lesie w poszukiwaniu grzybów. Trzeba się naszukać, trzeba się nachodzić, poprzedzierać czasem przez chaszcze, czasem podnieść z ziemi po upadku, czasem zorientować, że zgubiliśmy drogę i zawrócić z obranej ścieżki, a czasem zauważyć, że upatrzone grzyby choć piękne, to jednak są trujące. Swoją drogą zauważyliście, że trujące grzyby są znacznie ciekawsze, piękniejsze i bardziej kolorowe od tych jadalnych? Czyżby i tu była jakaś metafora naszych życiowych poszukiwań i wyborów:) ? Kochani chcę napisać, że warto! Warto szukać mimo przeszkód, mimo pomyłek, mimo bólu, mimo lęku. Nie poddawajcie się w poszukiwaniach. Jeśli sami nie potraficie znaleźć swojego spokoju czy szczęścia, skorzystajcie z pomocy psychologa czy psychoterapeuty. To żadna porażka, żaden wstyd, ja też bym dziś z pewnością nie trafiła do swojego samochodu i została w lesie, gdyby ktoś mnie nie wyprowadził na właściwą ścieżkę. Po to są specjaliści, żeby pomagać.
Z lasu wróciliśmy dziś jak trzej muszkieterowie, jeden bardzo szczęśliwy pies, jeden lekko sfrustrowany Grzybiarz ( dno koszyka ledwo było przykryte znalezionymi grzybami ) i jedna bardzo szczęśliwa psychoterapeutka, bo w lesie dziś szukałam spokoju, ciszy i inspiracji, a tego znalazłam z zapasem na kolejne dni. Dobrej niedzieli i udanych poszukiwań.
Hanna Kornas